czwartek, 23 czerwca 2011

3.

Hejka

Melduje sie z Omska.
to juz, albo dopiero ca 4.000km. To Azja ale...
Ci ktorzy w najblizszym czasie tutaj nie przyjada straca rzeczy wielkie.
Ludzie.
Darujcie sobie ta Hiszpanie, Grecje czy tez pieka Skandynawie. Nic nie stracicie z nich przez najblizsze 50 lat
Ale W Rosjii... Za dziesiec lat bedzie sie tu jezdzilo jak po dojczlandii. Kraj niesamowicie sie zmienia, a tempo jest zastraszajace. Samochodow made in USSR nie uswiadczysz chyba ze leciwe Wolgi ktore osobiscie we mnie wzbudzaja pozadanie. Niestety nie moge wkleic zdjec . zobaczycie to pozniej.
I to co najwazniejsze. Ludzie nie sa do konca skomercjalizowani. Jak kochaja - to prawdziwie, jak pija - to nie oszukuja. Jak mowia ze pomoga, to chociazbty z nieba gwozdie lecialy to tak bedzie... Nie ma ze np o przyslowiowej 16 koncza prace i telefony milkna.

Tak jak pisal Kris pierwszy skok ca 900 km zrobilismy do Smolenska. Nocowalismy w Hotelu obok lotniska. Naocznie dokonalem konfrontacji rzeczywistosci i tego co podaje prasa. Nie wiem kto dla Was jest b. wiarygodny ja czy media - powiem krotko wszystko albo przynajmniej wiekszosc to kicha. Przyjedzcie sami to tylko dzien jazdy - hotel ok 150 zl a namiot za darmo bo sa jeszcze ludzie , ktorzy za goscine nie biora pieniedzy
Dzien drugi to Smolensk- Nizynowgorod z premia lotna specjlna w Moskwie . Zeby nie bylo latwo, to te cz a800 km zrobilismy w potokach deszczu. Jakos sie udalo szczesliwie dojechac, chociaz mijalismy bajkerow lezacych bez zycia na ulicy... .
W Nniznym Nowgorodzie spotyka sie Oka z Wolga tworzac niesamowite rozlewiska.
W Rosji doprawde wszystko jest wielkie...
Kolejny dzien, kolejne ca 800 km i Kaza- stolica Tatarstanun. Tu wielka nagroda dla oczu i ducha co tu duzo pisac, piekne miasto, piekne kobiety, zal odjezdzac...
Niestety czas to - 4 h; jestesmy troche niewyspani. Niektorzy to wiedza co to ranne wstawanie prawda?
Kolejny dokazd - to miasto Perm. Tu doswiadczamy wielu przyjaznych spotkan. Juz na wjezdzie podjechal do nas bajker- jak sie okazalo prezydent/boss miejscowego klubu. B. milo porozmawialismy i zaprowadzil nas pod hotel. Nastepnego dnia o 8 czekal aby nas przeprowadzic przez miasto do rogatek. Nalezy miec na uwade to ze na ten czas wzial wolne z pracy... Bylismy tym faktem troche skrepowani,ale z drgiej strony odrzucenie tej propozycji byloby z pewnoscia poczytane jako jego odtracenie.
Oczywiscie Sergiej - bo takie jego bylo imie, zorganizowal bajkerow w Jekaterinburgu i w Tjumie coby nas przejeli i godziwie sie opiekowali. Byli szczerze zawiedzeni gdy musielismy zmieniac plany uniemozliwiajace nam spotkanie.

Troche sie krepuje , gdy podchodza do mie chlopcy i wypytawszy sie o motocykl , i o trase prosza pozniej o autograf...
Musze powiedzic, ze chyba mimo woli nasz wyjazd nabiera pewnego rozglosu. Kierowcy TIRow rozpoznaja nas na drodze (pewnie przez CB radio sobie nadaja) ludzie w miastach pytaja sie skad jedziemy i po co az do Vladivostoku?
Odpowiadamy zazwyczaj z mrugniecia okiem ... bo dalej juz nie mozna...

W naszej grupie Harlej jest pupilkiem... Wszyscy koledzy obiecuja sobie ze sfotografuja sie z nim we Wladku .... jak dojedzie.

Trzymajcie kciuki.
Jutro kolejne ca 700 km do Nowosybirsk, pozniej Krasnojarska i do Irkucka. Tam ok 3 dni wypoczynku nad Bajkalem, a dla- haraska wymiana oleju.

Pozniej etap II do Wladka ...


Pozdrawiam
WOT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz