Tak powoli zastał nas w Moskwie zmrok ....
Jako że przynajmniej jeden uczestnik był prawidłowo ubrany :), a wszyscy mimo braku motocykli, odczuliśmy potrzebę pójścia do knajpy motocyklistów....
Po kilkunastominutowym marszu znaleźliśmy się na Arbacie, gdzie jest knajpeczka do której zjeżdżają się motocykliści
Pogadaliśmy z kilkoma bajkierami, wzbudzając żywe zainteresowanie. Żałowaliśmy że nie mogliśmy pod knajpę podjechać naszymi bajkami, ale one jeszcze były w drodze...
Przy piwie i pizzy powspominaliśmy jeszcze świeże wydarzenia z drogi do Władywostoku oraz powrotnej podróży koleją transsyberyjską i gotowaliśmy się duchowo na następny dzień, dzień odbioru motocykli z agencji spedycyjnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz